Szkoła Tańca Kwiatkowski-Górecka Opole

Do tańca trzeba pasji

Do tańca trzeba pasji

 

– W przeciwieństwie do „Tańca z Gwiazdami” u nas obie osoby w parze potrafią tańczyć – mówi Janusz Kwiatkowski, organizator Turnieju Tańca Towarzyskiego „Opolskie Lato”

 

W zeszłą sobotę w sali SP 29 konkurowało ze sobą prawie 200 par z całego kraju. Występ w takim turnieju daje parom szansę zdobycia kolejnych punktów i awansowania do wyższej grupy tanecznej.

 

W sobotę podziwialiśmy tancerzy w wieku od 10 do 20 lat. Ich oceną zajmowało się aż siedmiu sędziów zawodowych. – Bo zależy nam przede wszystkim na tym, żeby werdykt był sprawiedliwy – tłumaczył Kwiatkowski, tancerz zawodowy i nauczyciel tańca. – Kiedy ja brałem udział w turniejach, również tego oczekiwałem, bo zwycięzcy przecież mogą być tylko jedni.

 

Dobre sędziowanie jest tak ważne, gdyż oprócz techniki tańca o ocenie decydują też czasem stroje, fryzury, gracja, wdzięk i elegancja. – Bywa tak, że dwie rywalizujące ze sobą pary tańczą świetnie, wtedy sędzia musi oprócz techniki ocenić ogólne wrażenie, jakie para robi na parkiecie – wyjaśnia organizator.

 

Wiedzą o tym już najmłodsi uczestnicy turnieju. – Kamil, zaczekaj, koszulę wsadź porządnie – upominała mama 10-letniego synka, który wychodził właśnie na parkiet. Chwycił dostojnie partnerkę i ruszył po parkiecie w rytm walca wiedeńskiego, pamiętając o odpowiednim ułożeniu ciała, o tym, że krok do przodu musi zacząć od pięty i że musi poprowadzić partnerkę tak, by nie zderzyć się z inną parą na parkiecie.

 

Mieli na występ minutę i 15 sekund. – Walc wiedeński i quickstep nie mogą trwać dłużej ponieważ partnerki by mdlały – wyjaśnia Kwiatkowski. – Jest to tak wielki wysiłek fizyczny i psychiczny, że te dwa tańce na turniejach nie mogą dłużej trwać. Pozostałe trwają minutę i 50 sekund.

 

Każdy z tancerzy ma świadomość, że w tej krótkiej chwili musi dać z siebie wszystko. Pracowali przecież na występ po kilka lat, kilka razy w tygodniu po kilka godzin dziennie.

 

Jednak taniec to nie tylko wysiłek fizyczny, ale również psychiczny. – W tańcu jest bardzo dużo emocji, przecież tańczy kobieta z mężczyzną, chłopiec z dziewczynką. Ona chce dobrze i on chce dobrze i jest wszystko OK, gdy para wygrywa. Ale gdy przegra, to jeden zwala winę na drugiego. Wystarczy czasami kilka słów i para może się rozlecieć po wielu latach pracy. Rolą nauczyciela jest, by te emocje ukierunkować na twórczą pracę, bo przecież liczy się pasja, nie wynik – zauważa Kwiatkowski.

 

Przyznaje, że telewizyjny „Taniec z Gwiazdami” dał pozytywne efekty, bo ludzie przestali się tańca bać. – Chodzi głównie o Panów, ale już po pierwszej lekcji blokadę przełamują. Natomiast panie musimy hamować, bo zazwyczaj chcą prowadzić. Musimy im uświadomić, że to nie one są szefami na parkiecie i nawet jak partner się pomyli, to dobra partnerka powinna pomylić się razem z nim – śmieje się Kwiatkowski. – Tańczyć chce również coraz więcej biznesmenów. – I kiedy wychodzi taki zgarbiony na parkiet, pytam takiego pana, czy również tak podchodzi do stołu szwedzkiego na przyjęciach. On mówi, że jak dojdzie, to już wszystko jest zjedzone. No właśnie, mówię, tak jak na parkiet, trzeba iść wyprostowanym, śmiało do przodu. Po kursie przyszedł mi podziękować, mówiąc: „Wie pan, pierwszy raz się w końcu najadłem”.

 

Tekst i zdjęcie: Agnieszka Jukowska i Małgorzata Gołębiowska

Top